poniedziałek, 14 maja 2012

Surfcasting-ujście Czerwonki 6 maja 2012

Pierwszy tegoroczny wyjazd do ujścia rzeki Czerwonki miał odbyć się w długi majowy weekend
no i się odbył, tyle tylko że jak zwykle zresztą z długiego weekendu wolny zrobił się tylko jeden dzień.
Więc jedziemy w niedzielę.
Pogoda  w tygodniu fajna psuje się zazwyczaj na sobotę i niedzielę.Tak miało być i tym razem.
Sobotnia noc obfitowała w deszcz, więc pełni niepokoju o losy wyprawy od samego niedzielnego
poranka sprawdzamy prognozę pogody na Meteo.pl.
Nie jest źle, synoptycy twierdzą że opady mają się zmniejszać i ustać około godziny jedenastej, a po południu ma pokazać się słońce.
Sprawdzamy jeszcze kamery online w Ustroniu Morskim, Mielnie i Rewalu, widok jak na razie nie jest
zachęcający, ale prognozy z Meteo.pl wiele razy nam się sprawdzały więc zapada decyzja że
o 10.30 wyjeżdżamy licząc na to że deszcz przestanie padać.
Do samochodu pakujemy się w padającym jeszcze deszczu, ale w drodze widzimy że opady faktycznie się zmniejszają i na parkingu przy ujściu Czerwonki już nie padało.
Piach na plaży jeszcze mokry, wiatr prawie zerowy, falka minimalna, niebo jeszcze zachmurzone.


Udajemy się na prawą stronę od ujścia, które oczywiście wygląda inaczej niż w ubiegłym roku, ale 
do tych ciągłych zmian na plaży już jesteśmy przyzwyczajeni.


Na stanowisko wybieram wysunięty w morze cypelek, który ma też fajne wejście do morza poprzez piaszczystą łachę.
Ja rozkładam sprzęt, a Jagoda już myszkuje po plaży szukając bursztynów.




Na haki zakładam kopane robaki i zarzucam dwie wędki na razie "z suchego" czyli bez wchodzenia
do wody.
Plaża różni się od ubiegłorocznej, jest szersza, więcej na niej naniesionego piachu, część skarp osunęła się
i rosnące na nich drzewa zawaliły się.Korony obcięto pozostawiając tylko korzenie.




Duże głazy sterczą z wody w tych samych miejscach, ale mniejsze są zasypane przez piach.


Pogoda stabilizuje się, o deszczu nie ma już mowy, chmury zmieniają się, zaczyna wiać lekki wiaterek
z północnego wschodu, który wzbudza lekką falkę.
Jagoda wraca z pierwszego obchodu, dumnie prezentując pierwsze bursztyny.





Czas zająć się pozyskaniem naturalnej przynęty, ciekawe co wiosną wpadnie do podbieraka.





W zatoczce odciętej od morza piaszczystą łachą były oczywiście dorodne garnele.
Zastosowanie ich w surfcastingu jest ciągle w fazie prób, ale myślę że optymalny będzie zestaw z unoszącą się nad dnem przynętą.
Efekt ten można łatwo uzyskać poprzez zastosowanie pływaków lub pianki wypornościowej, takiej
jaką stosują w swoich zestawach karpiarze.



Przy dragowaniu dna zwróciły moją uwagę srebrzyste błyski i wkrótce okazało się co je powodowało.
W krótkim czasie trzy tubisy wylądowały w pojemniku na przynęty.


Pozyskawszy tak znakomitą przynętę zmieniam część przynęt na tubisy i umieszczam zestawy jak najdalej
w morzu, brodząc tym razem po pas w wodzie.






Zasięg zadowalający, przynęta znakomita tylko czekać na brania.
Szukając podbierakiem w okolicach kamieni wyciągnąłem z wody taką oto rybę.


Nie znam tego gatunku, ale sądzę że jest to okryta niesławą babka bycza
Po opublikowaniu większej ilości zdjęć na drugim foto blogu-oto link do tych fotek:

                                                           surfpl.blogspot.com

kolega Marek słusznie zauważył że jest to węgorzyca, jedyny gatunek żyworodny żyjący w Bałtyku.
Muszę coś więcej na jej temat poczytać i może napisać, bo jest to rzadkość w naszych wodach.
Na plaży jesteśmy sami, zadziwia mnie brak innych wędkarzy bo miejsce jest naprawdę urokliwe.



Można też znaleźć skarby Bałtyku.


Meteo.pl spisało się na medal i około godziny 15-tej chmury odpłynęły i zaświeciło słońce.
Warunki idealne do robienia zdjęć, więc robię pierwsze fotki do cyklu, który będę kontynuował w tym sezonie, a mianowicie "Co mam w plecaku, czyli po co nam tyle gratów".
Są to pierwsze zdjęcia i potrzeba ich trochę więcej by pisać na interesujące mnie tematy, ale zamieszczam parę fotek wykonanych w tym dniu dla zasygnalizowania przygotowywanych tematów.












Wieczór niedaleko, jutro rano znów do pracy, więc pomału czas kończyć nasz kolejny pobyt u ujścia
rzeki, a właściwie rzeczki Czerwonej, my mówimy na nią z przyzwyczajenia Czerwonka.
Wracając widzimy pięknie kwitnące pola rzepaku, dla nas jest to sygnał że już czas na belonę.




Następnym tematem będą połowy nocne, jeżeli są z Waszej strony jakieś sugestie piszcie w komentarzach.
Pozdrawiamy Jagoda i Leszek.